Siedzę sobie w garażu, cały dzień-taka pora roku i cały dzień słyszę silniki pałowane na postoju do odcięcia albo na jedynce lub dwójce po mieście czyli w zasadzie też bez obciążenia i też do czerwonego pola...myślę sobie- zdaża mi się wbrew pozorom- lans musi być, ma swoje prawa, w końcu po to się kupuje plastika, żeby się lansować a poziom lansu wyznacza pojemność i głośność, i radość wielka mnie ogarnia i banan na gębie niegolonej się pojawia- jak to dobrze, że się bawią :)))
a jeszcze szerszy uśmiech mam jak rozbieram potem silnik tego i owego delikwenta tak z zapałem pałującego i widzę obrócone panewki, urwane korby, zawory, tłoki zmielone :D no poezja po prostu, poezja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz